piątek, 22 sierpnia 2008

Kryzys

17 sierpnia minęło 10 lat od kryzysu finansowego w Rosji z 1998 roku. Był to jeden z najbardziej dramatycznych okresów w historii Federacji Rosyjskiej. Jako, że słowo kryzys jest teraz na topie postanowiłem przypomnieć tamte czasy.

Przesłanki przyszłego kryzysu zaczęły się formować już w 1994 roku na rynku walutowym. 11 października (w moje urodziny :) 1994 roku na ММВБ (Московская Межбанковская Валютная Биржа - Moscow Interbank Currency Exchange) miało miejsce załamanie kursu rubla - potaniał w stosunku do dolara o 27% . Te wydarzenia nazwano "czarnym wtorkiem", Minister Finansów i głowa Banku Centralnego stracili swoje stanowiska. Spowodowało to oczywiści znaczny wzrost cen i pokazało rosyjskim urzędnikom, że dewaluacja państwowej waluty oznacza dla nich dymisję. Prawdopodobnie dlatego nie chcieli obniżyć kursu rubla 3 lata później, kiedy powstała realna tego potrzeba.

Oprócz tego w połowie 1995 roku, rząd i Bank Centralny ogłosili przyjęcie nowej strategii - walutowego korytarzu. Od tej pory władze finansowe miały nie dopuścić do znacznych wahań kursu rubla (nie więcej niż 7%). Żeby zabezpieczyć stabilność kursu walutowego, Bank Centralny miał używać całego arsenału instrumentów pieniężnych i kredytowych, włączając mechanizm stawek procentowych i działań na otwartym rynku - także interwencje.

Granice walutowego korytarzu potem nie raz zmieniano, ale sama zasada, aż do kryzysu pozostała niezmienna. Bank Centralny regularnie ogłaszał punkty orientacyjne polityki kursowej. Do 1996 roku, wszystko to przechodziło bezboleśnie. W 1996 roku podczas przygotowań do prezydenckich wyborów rozpoczęła się niepohamowane emitowanie przez państwo krótkoterminowych papierów dłużnych. Do tego na początku roku wpuszczono na rynek inwestorów zagranicznych. Jeśli na koniec 1995 roku papierów wyemitowano na 74 mld. rubli to w 2006 roku było to już 241 mld. rubli. Oczywiście wtedy jeszcze nie było wiadomo, kto wygra wybory - Jelcyn czy komuniści. Państwowe wydatki zwiększały się, trzeba było finansować płace. Każdego wieczoru w telewizji występował Minister Finansów i mówił w jakich regionach wypłacono zaległe wynagrodzenia. Zrobiono to kosztem długu państwowego, nie myśląc nawet w jaki sposób odbije się to na budżecie i rynku. No, ale nikt teraz nie jest w stanie powiedzieć co by było gdyby nie wygrał Jelcyn.


Przez jakiś czas nie przykładano wagi do zadłużenia, ale dla jego obsługi trzeba było zaciągać nowe pożyczki, aż w końcu jego objętość sięgnęła 436 mld. rubli. Na początku rząd zatykał te dziury, dzięki sporemu napływowi kapitału zagranicznego po wyborach prezydenckich. Zresztą nie ma się co dziwić inwestorzy zagraniczni, na papierach dłużnych (GKO) zyskiwali nawet 60-80% rocznie. W ten sposób, powstała sytuacja, w której Rosja miała ogromny deficyt handlowy, kompensowany przez dodatnie saldo operacji z kapitałem, dlatego saldo bieżących przepływów pieniężnych pozostawało pozytywnym, a to pozwalało podtrzymywać wysoki kurs rubla. Wszystko mogłoby być ok., gdyby dzięki tej stabilizacji rozwiązywano by problemy budżetowe, ale tego nie robiono. Konflikt prokomunistycznej Dumy z władzą wykonawczą powodował, że przyjmowano deficytowe budżety i kiepsko szło ściąganie podatków. Trudno powiedzieć, ile mogła trwać taka sytuacja, nawet przy dobrej światowej koniunkturze, ale na pewno niezbyt długo. Krach przybliżył upadek finansowych rynków w Południowo-Wschodniej Azji w październiku 1997 roku., po którym nastąpił odwrót inwestorów od rynków wschodzących. Nastąpił odpływ kapitału zagranicznego, a pod koniec 97 roku, inwestorzy porzucili Rosję. Już wtedy pojawiały się problemy z płynnością, a stawki pożyczek międzybankowych wyrosły pod niebiosa. Do tego doszły spadki cen ropy. Kraje azjatyckie poradziły sobie z kryzysem w bardzo prosty sposób, poprzez dewaluację własnej waluty, ale dla władz w Rosji świeżymi były wspomnienia z czarnego wtorku. Pakiet antykryzysowy, przyjęty przez rząd nie zdążył dać efektów, a Bank Centralny nadal wydawał ogromne sumy na podtrzymanie kursu rubla. W sierpniu sytuacja stała się rozpaczliwa, rozszerzono granice korytarza walutowego, co doprowadziło do szybkiej dewaluacji rubla, zamrożono wypłaty z ГКО ( государственные кроткосрочный объязательства - GKO bonds albo Federal Loan Bonds) i wprowadzono moratorium na wypłaty dla nie rezydentów, aby uchronić banki, których zadłużenie wynosiło 20 mld. dolarów. Rosja stała się niewypłacalna.

Poprzez wybuch inflacji w latach kryzysu, wiele kręgów społeczeństwa doznało szoku - ich dochody spadły o 25% w porównaniu z rokiem 97. Ludzie stracili swoje oszczędności. A my narzekamy na inflacje :) Ostra redukcja importu spowodowała, że zaczęło brakować produktów pierwszej potrzeby. W rok od rozpoczęcia kryzysu licencję straciło 180 banków. Natomiast rynek akcji wpadł na kilka lat w stan śpiączki.

W kraju zaszły głębokie przemiany - sformowano rząd opierający się na parlamentarnej większości, zamrożenie rynku GKO oswobodziło budżet, a słaby rubel rozruszał produkcję przemysłową.

Oczywiście zwykli ludzie stracili podwójnie, gdyż zrażeni do rubla zaczęli swoje oszczędności lokować w dolarach, a ta waluta jak prawdopodobnie wiecie nie miała ostatnio najlepszych czasów, ale to już daleka dygresja.

Oprócz rocznicy kryzysu, do napisania posta skłoniła mnie jeszcze jedna kwestia. Mianowicie do rosyjskich drzwi znów pukają ciężkie czasy: giełda spada, ceny ropy spadają, działania w Osetii kosztowały 16 mld dolarów i coraz głośniej mówi się o tym, że inwestorzy porzucają Rosję. Oby Rosja nie popełniła tego samego błędu. Dla bardziej zainteresowanych tematyką bieżących finansów Rosji zamieszczam link: http://www.ft.com/cms/s/0/60abb0d4-6fb1-11dd-986f-0000779fd18c.html?nclick_check=1

Brak komentarzy: